- Nie zapomniałeś niczego? – zdenerwowany głos mamy coraz
bardziej działał mi na nerwy. Kiedy James i Lily zniknęli jej z pola widzenia,
musiałem stać się potulnym synkiem mamusi i przeczekać w spokoju jej litanię
pytań. Serwowała nam je od momentu kiedy James przez cały wrzesień wysyłał jej
listy z listą rzeczy jakich zapomniał z domu. Niezapomniany drugi rok.
- Tak. – Merlinie za jakie grzechy. Powstrzymałem się przed
wywróceniem oczami. Zamiast tego rozejrzałem się po peronie. Tata z boku
rozmawiał z wujkiem Ronem. Obok nich ciotka Hermiona próbowała - z marnym
skutkiem - okiełzać włosy Hugona. Poszukałem jeszcze Rose i z ulgą
stwierdziłem, że rodzinka w komplecie.
- Nie mam zamiaru męczyć Matyldy. Wiesz jaka jest już stara.
- I dobrze.
- Albus – oburzony głos mamy, przywołał mnie do porządku.
Miałem dość. Cholernie dość tej całej maskarady. Chciałem mieć znowu dziesięć
lat i spędzać całe dnie w kuchni z mamą gdzie czytałem książki, albo słuchać
jej prac, które jeszcze nie wyszły. Wtedy czułem się wyjątkowy. Zamiast tego
miałem szesnaście i stałem z nią na środku peronu, czekaj aż przestanie,
udawać, że coś ją interesuje. Matka Gryfonka, która próbuję wychować syna –
Ślizgona.
Morgano ratuj!
***
No dobra przyznaję się nie o taki ratunek mi chodziło.
Wolałbym raczej delikatną sugestię taty o tym, że powinienem już wsiadać do
pociągu i jego wzrok mówiący, że mama ma skłonności do przesady. Jakbym tego
sam nie wiedział.
Zamiast tego przybył Scorpius Malfoy, mówiący coś o
apokalipsy. Pożegnałem się szybko z rodzicami i pognałem za blondynem.
Przeciskaliśmy się przez tłumy ludzi i omijaliśmy klatki z przedziwnymi
zwierzętami w środku. Przyrzekam, że w jednej zobaczyłem miniaturowego psa.
Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przy jednym z końcowych wagonów, nie mogłem
złapać oddechu. Moja kondycja pozostawia wiele do życzenia.
- Co to za apokalipsa? – zapytałem po dłuższej chwili
Scorpiusa.
- Nie tutaj idioto. – syknął zły i pociągnął mnie do
jakiegoś pustego przedziału. Od razu padłem na siedzenia, mogłem tak leżeć do
końca podróży.
- Koniec świata, Potter. Mój świat legł w gruzach. Jestem
skończony. – chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
- Wysłów się w końcu a nie użalaj się nad sobą.
- Będę miał siostrę.
- Co?
Czasami wydaje mi się, że świat wywrócił się do góry nogami,
albo to ja zbyt często ląduję na podłodze.
***
- Nie rozumiem w czym problem. – stwierdziłem spokojnie
kiedy już podniosłem się z podłogi.
- Jak to w czym? – zapytał z oburzeniem Scorpius. Palił już
piątego papierosa. Powoli w przedziale robiło się coraz bardziej szaro.
Niedługo będzie trzeba otworzyć okno.
- Na świat przyjdzie kolejny Malfoy a ja zejdę na drugi
plan. – Ha! Więc o to chodziło. Malfoy po prostu się bał, że nie będzie już w
centrum uwagi. Jakie to smutne. Wybuchnąłem śmiechem i odebrałem papierosa
blondynowi. Wciągnąłem dym w płuca i starałem się nie myśleć, o ty co zrobili
by rodzice gdyby mnie teraz, zobaczyli.
- No to masz przesrane, stary.
Czasami zastanawiam się czy Scorpius nie zapomniał, że mam
rodzeństwo. Chyba jednak udaję, że jestem jedynym Potterem jakiego zna.
- No co ty nie powiesz. I od kiedy ty palisz?
- Świat się zmienia Malfoy.
- Nie filozofuj mi tu teraz.
- Okej, okej. Jak chcesz.
***
Widok przedstawiał się koszmarnie. Siedzieliśmy ze
Scorpiusem przy stole Slytherinu, niewyspani, rozczochrani i przesiąknięci
dymem papierosowym. Gdzieś w połowie drogi do Hogwartu, zasnęliśmy. Nie byłoby
w tym nic strasznego gdyby, nie obudził nas profesor Mark Clarkin. Uczył w
szkole Obrony Przed Czarną Magią i był strasznie surowym nauczycielem.
Konsekwencję jakie mieliśmy dostać za palenie, brak czujności i okazywanie
sobie uczuć w miejscu publicznym było niczym, za oskarżenie nas przed połową
szkoły, że jesteśmy gejami. To była przesada. Scorpius był chyba podobnego zdania,
bo rzucił się na nauczyciela z pięściami.
I kto tu nie jest czujny? Czujność, Clarkin a następnym
razem może nie będziesz miał złamanego nosa i rozwalonego łuku brwiowego.
***
- To jest jakaś masakra.
- Malfoy przestań. Zaraz mi łeb pęknie.
- No, ale pomyśl. Szlaban w pierwszy dzień szkoły. To
masakra jakaś.
- Zamknij się już i pracuj mam już dość twojego jazgotu.
- Mam nadzieje, że Clarkin będzie się smażył w piekle.
- Ja też. A ty będziesz dotrzymywał mu towarzystwa.
- Haha. Bardzo śmieszne.
***
- Coś znalazłem.
- Malfoy jeśli to pamiętnik Clarkina to natychmiast to
odłóż!
- Nie panikuj Potter. Znalazłem coś lepszego.
- Co?
- Pamiętnik Syriusza Blacka.
- Jaja sobie ze mnie robisz.
- Ta w dodatku smażone i z cebulką.
- Malfoy!
***
Nigdy nie wierzyłem w przeznaczenie. Może dlatego, że było
ono niczym w porównaniu z magią? Tak, chyba tak.
- O czym myślisz?
- O niczym. A co?
- Strasznie mi zimno.
- I…?
- Mogę do ciebie przyjść?
- Malfoy nie jesteśmy parą, ani braćmi tym bardziej nie mam
ochoty, na spanie z tobą w jednoosobowym łóżku.
- Albus…
- No dobra chodź.
- Ha! Wiedziałem.
- Bo się rozmyślę. – rzuciłem szybko.
- Już idę.
- Merlinie jaki ty zimny.
***
Grzebałem łyżką bez przekonania w owsiance. Zmusiłem się i
zjadłem trochę. Smakowała jak breja. Dodatku niedobra breja. Okropność.
Próbowałem zmusić swój mózg do myślenia o siódmej rano co nie było dobrym pomysłem.
Poprzednia noc była koszmarna. I nie mu tu nic do tego, że spałem w jednym
łóżku z arystokratycznym dupkiem tylko o koszmary. Tak, wiem zachowuję się jak
pięciolatek, któremu wydaje się, że w szafie jest potwór. Bycie Syriuszem
Blackiem, który siedzi w Azkabanie nie było na mojej liście marzeń. Nadal
pamiętam strach jaki odczuwałem. Strach przed dementorami. Strach prze śmiercią
w czystej postaci.
- Powinniśmy iść do działu Ksiąg Zakazanych. – rzucił
Scorpius i dosiadł się do mnie.
- Nie ma sprawy.
***
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- A masz lepszy?
- Tak. Zwiewajmy stad póki jeszcze możemy.
- Nie marudź, Albus.
- Ja wcale nie marudzę Scorpius. Po prostu martwię się o
nasze ślizgonskie tyłki.
- Jest noc i nikt nie może nam nic zrobić.
- A ten nowy dozorca?
- Serio? On? Kolejny bezmózgowiec, któremu się wydaję, że
jest pępkiem świata.
- Podobno kazał jakieś pierwszoklasistce kazać mówić do
siebie na per pan.
- A nie mówiłem? Idiota i tyle.
***
- I co z tym zrobimy?
Wzruszyłem ramionami i jeszcze raz spojrzałem na okładkę księgi
Wojny w Hogwarcie. To nie tak, że
wojna została tematem tabu. Po prostu wszystkie źródeł podawały suche fakty. A
ja potrzebowałem czegoś co obfituję w emocje. Czegoś takiego jak pamiętnik
Syriusza Blacka. Miałem wrażenie, że jeszcze chwila i zwariuję. Siedziałem z
Scorpiusem w bibliotece i gapiłem się to na księgę lub pamiętnik Syriusza
Blacka. Miałem wrażenie, że wszystko jest tylko snem. Cholernym snem z którego
obudzę się za sto lat w ciele szesnastolatka, którego największym problemem
jest to, że dziewczyna go olewa. Niestety nadal byłem w swoim ciele. I co
gorsza wiedziałem co należy zrobić. Krok po kroku. Otworzyłem księgę, którą
wykradliśmy z działu Ksiąg Zakazanych i otworzyłem ją na pierwszej stronie.
Znajdowało się tam godło Hogwartu. Nic specjalnego. Przeszedłem na następną
stronę. Spis Treści. Przeżyję i bez tego. Bohaterowie wojny. Nie, nie, nie.
Wystarczy, że znam życie jednego bohatera prawie na pamięć. Tyle mi wystarczy.
Harry Potter jest wystarczającym źródłem informacji na temat bohaterstwa
podczas wojny. To, że jest moim tatą czasami ma swoje zalety. Szukałem dalej.
Bingo! Ofiary śmiertelne. Chciałem coś sprawdzić. Doskonale wiedziałem kto
zginął podczas wojny. Miałem dziwne przeczucie, że coś zostało pominięte.
Niestety wszystko było na swoim miejscu.
- Powinniśmy to przeczytać. Od deski do deski. – powiedziałem
pierwsze co mi przyszło do głowy. Mój entuzjazm nagle niespodziewanie opadł.
***
Roztrzęsiony przekręciłem kartkę. Była trzecia w nocy a ja
czytałem cudzy pamiętnik. Moje chude palce przejechały po konturze psa, który
zdobił margines strony. Uśmiechnąłem się delikatnie kiedy przeczytałem co
znajdowało się w dymku Na zawsze wolny.
Na zawsze sobą. Na zawsze Black.
15 czerwca.
Dziś zabiłem dwie
osoby. Ciągle widzę ich martwe ciała. Śmierciożercy zaatakowali dom Potterów.
Wszystko jest doszczętnie spalone. Na szczęście oni uciekli. Mam nadzieje, że
ktoś to posprząta. Muszę się umyć. Zmyć z siebie to co zrobiłem. Zabiłem. A
później muszę się upić. Może da się namówić Lupina na maraton po pubach. I tak
niedługo pełnia.
17 czerwca.
Dziś widziałem Snape’a.
Mijał mnie na ulicy. Przeszedł koło mnie obojętnie. Szczerze to nie wiedziałem
czego się spodziewać. Myślałem, że mnie obrzuci wyzwiskami? To nie w jego
stylu. Jaki w ogóle jest Snape? Czy ktoś go zna? Czy ktoś mnie zna? Czy ktoś
zna prawdziwego Syriusza Blacka? Nie, chyba jednak nie.
20 czerwca.
Dziś pełnia. Razem w
Jamesem mamy iść pomóc Lunatykowi. Czasami kiedy na niego patrzę jestem w
stanie się z nim zamienić. Nie wiem co to znaczy. Nie chce wiedzieć. Mam
nadziej, że nikt się o tym nie dowie.
22 czerwca.
Lunio przegiął. Mam
całe plecy w jego śladach po pazurach.
Blizny pozostaną na zawsze. I tak nie mam zamiary dobić do czterdziestki, więc
co mi szkodzi. Zawsze to jakaś pamiątka.
26 czerwca.
Boję się. Remus i
Rogacz nie odzywają się od kilku dni. Drops wysłał ich na jakąś misję. Nie
zgodził się bym poszedł z nimi. Stwierdził, że jestem za bardzo porywczy. Zaraz
zwariuję z niepewności.
30 czerwca.
Wrócili. Żyją, ale
mają kilka głębokich ran. Lily się już nimi zajęła. Nikt nie chce mi
powiedzieć, co tam robili. Czuję się w jakimś kiepskim filmie.
1 lipiec.
Mój plan upicia się do
nieprzytomności poszedł się…
Coś się dzieje z
Peterem. Jest jakiś nerwowy. Zbyt nerwowy.
3 lipca.
Wśród nas jest
zdrajca. Wszyscy podejrzewają się na zmianę. Po raz pierwszy czuję się tam
wyobcowany z powodu nazwiska.
4 lipca.
Drops przesadził.
Wymyślił jakąś przepowiednie. Ja rozumiem, że czasami jego pomysły są szalone, ale to już przesada.
8 lipca.
Coś się zbliża. Coś
wielkiego. Nawet mugole coś podejrzewają. To zabawne. Wojna jest wokół nas a
wszystko funkcjonuję tak jak wcześniej.
***
- Syriusz Black był naprawdę niewinny. A ja myślałem, że
tata…
- Przestań.
- Co powinniśmy z tym zrobić?
- Nie wiem.
- Iść z tym do Dyrektora?
- NIE!
- Masz jakiś lepszy pomysł?
- Tak. Jest genialny.
***
Już następnego dnia w Proroku ukazał dość pokaźnych
rozmiarów artykuł.
SYRIUSZ BLACK
NAPRAWDE NIEWINNY! PO LATACH UNIEWINIONY?!
Wczoraj wieczorem do redakcji, przyszedł anonimowy list z nieznanymi
dotąd faktami o niewinności seryjnego zabójcy. Jednym z nich był pamiętnik
Blacka. Minister Magii zapoznał się już z całym materiałem. Specjalnie dla was
rozmowa z Ministrem.
Czy wierzy Pan w
niewinność Pana Blacka?
Fakty mówią same za siebie. Syriusz Black był niewinny.
Kto w takim razie
wydał Potterów?
Wszystkiemu co się stało w Hallowen i później jest winą
Petera Pettigrewa. Był on śmierciożercy i szpiegiem w Zakonie Feniksa.
Dlaczego wyszło
dopiero to po tylu latach?
Nie mam pojęcia. Może dlatego, że nikt do tej pory nie miał
dość mocnych argumentów, by móc uniewinnić Pana Blacka.
Czy będą poszukiwania
osoby, która zdobyła te informacje?
Obrady w tej sprawie nadal są w trakcie. Mamy podzielne
zdanie.
A jakie jest pańskie
zdanie na ten temat?
Wierze w niewinność Pana Blacka. Przepraszam muszę już iść.
Do wiedzenia.
Do widzenia.
W takim razie Syriusz Black był…
Zamknąłem gazetę. Miałem dość, tej sprawy. Powrót do
przeszłości i ratowanie czyjegoś honoru nie było nigdy moim priorytetem. Chciałem
żyć spokojnie nie mając nic wspólnego z przeszłością. Jak zawsze nic z tego nie
wyszło. Poza tym kim ja byłem, by…
- Co będzie jak nas znajdą? – Niepewny głos Scorpiusa wcale
nie poprawiał mi humoru.
- A co ma by? – wzruszyłem ramionami. Starałem się o tym nie
myśleć.
- Potter ja nie żartuję.
- Kur*a a co ja jestem? Jasnowidzem? Malfoy ja mam już tego
dosyć!
***
Święta przyszły.
A wraz z nimi przyszła prawda.
Przesłuchania.
Kłótnie w domu.
Reporterzy.
Cała masa ludzi, którzy postawili mnie w centrum uwagi.
Scorpius.
Koszmary.
Kłamstwa.
Nieufność.
Pętla i krzesło.
Wyjście doskonałe.
autor: petite102
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz