piątek, 25 października 2013

Na niego


polecam/sugeruję słuchać przy czytaniu tego: the xx

***
Twarz pełna pogardy. Spojrzenie znane mi z zamglonych wspomnień sprzed wielu już lat. Od tego wzroku robi mi się słabo, a łzy napływają mi do oczu. 

Córka szlamy

Oprzytomnienie przychodzi w jednej sekundzie. Mrugam i gwałtownie wymierzam mu policzek, od którego on niemal traci równowagę. Czuję pieczenie w wewnętrznej stronie prawej dłoni, on łapie się za poczerwieniałe miejsce i cicho klnie.

- Wynoś się – mówię, zdobywając się na tyle dumy i wyniosłości, na ile mogłabym jej mieć w danej sytuacji. Unoszę wysoko głowę i nie patrzę już w jego stronę. Chcę, żeby poczuł to, co czuję aktualnie ja.

Śmieje się beztrosko, zarzucając kurtkę na plecy, co rejestruję [małe EDIT] kątem oka. Kiwa głową z rozbawieniem. 

- Jeszcze będziesz błagać, żebym do wrócił.

Chwilę później słyszę kaleczące uszy trzaśnięcie. Wyszedł.

Upadam na podłogę. Czuję się, jak worek pełen kości, bez niczego w środku. Lekka, bezużyteczna, słaba.

Płaczę.

Nie przypuszczałam, że nadal taki jest. Myślałam, że po ponad dwóch wspólnie spędzonych latach zapomniał już o wszelkich uprzedzeniach. Ale widać jedna, drobna kłótnia, nic nieznacząca sprzeczka... Pełna zazdrości, zawiści i czegoś, co na pierwszy rzut oka można byłoby uznać za zaborczość... 

Szlochając ściągam sukienkę. Rozpuszczam kok i rzucam butami w kąt. Chciałabym zniknąć. Rozpaść się. Nie być. Nie istnieć. Nie mieć na imię Rose. Nie być córką szlamy. 

Wstaję i, zdobywając w sobie resztki sił i przytrzymując się ścian, ruszam w stronę łazienki. Wchodzę w bieliźnie do kabiny i puszczam zimną wodę. Stoję w strugach, które brutalnie zimnem wbijają mi się w skórę. Włosy w strąkach oblepiają mi plecy i czarny stanik. Czuję się tak, jak chciałabym się czuć – pusta, bezwartościowa szmata.
Ruszam do  n a s z e j  sypialni. Siadam na łóżku, mokra, zziębnięta. Siedzę przez chwilę, wpatrując się w jego poduszkę. Beznamiętnie wyobrażam sobie jego blond włosy rozsypane wokół bladej twarzy. Zawsze był podobny do Dracona, ale Scorpius miał w sobie niezwykłą delikatność Astorii.

Przegryzam wargi i sięgam do nocnej szafki od mojej strony. Pomysł przychodzi niespodziewanie. 

Wyciągam pomarańczowe pudełko z pastylkami, które magomedyk przepisał matce w tamtym tygodniu. Nie zdążyłam ich jej jeszcze dać.

Na  łóżku rozkładam  dokładnie dwadzieścia sześć tabletek. Dwadzieścia sześć wspólnie spędzonych miesięcy.
Biorę pierwszą i oglądam ją z każdej strony, obracając ją w palcach. Zastanawiam się, czy w tej tabletce jest moje życie... Czy jestem taką tabletką? Można mnie połknąć, stłamsić i zapomnieć? Najwyraźniej można. Wpycham ją do ust. Nie popijam. Czuję gorycz na języku, łykam ją. W pierwszej sekundzie mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję, ale nic takiego się nie dzieje. Więc nie czekam dłużej. Połykam kolejne tabletki, przy dwudziestej znowu mam odruchy wymiotne. Nie poddaję się jednak i dobiegam do końca, niczym wyczynowy mugolski maratończyk. 

        Brak mi tylko satysfakcji i samozadowolenia z wykonanego zadania. Wręcz przeciwnie - czuję wstyd, niewyobrażalne poczucie porażki. Schrzaniłam wszystko, co tylko mogłam schrzanić.

Opadam na poduszkę. Chcę spać. Niewyobrażalnie mocno, chcę spać. Zapaść w głębokie zapomnienie. Sama chcę nie pamiętać. Chcę być tą tabletką, końcem życia, chodzącą pustką worka na kości. Dochodzą do mnie przytłumione głosy. Gdzieś w uszach dudni mi muzyka. Nie gra. Żyje w mojej głowię. Chcę poruszać się w jej rytmie. Chcę czuć ulgę z mocy poruszania kończynami. Jak ryba bez wody, łapię ostatnie tchnienia. 

        - Gdzie jesteś? Och, Kochany. Gdzie jesteś?

        - Już niedaleko - szepcze. - Poczekaj na mnie, proszę.

Czekam. 

Na niego.

Na sen.
Na śmierć. 

        autorka: C. 

4 komentarze:

  1. "...co rejestruję kontem oka" - przepraszam, ale aż mnie zakuło w oczy: KĄTEM, konto jest w banku :)

    Podobało mi się. Ja generalnie uwielbiam takie dramaty: kłótnie, płacz, bójki i samobójcza śmierć. Nie wiem dlaczego, może po prostu fascynuje mnie to, że ludzie zdobywają się na odwagę i pokonują pierwotny instynkt, by samych siebie skrzywdzić.
    Podobało mi się, że nie był to czysto magiczny fragment, gdzie rzucają w siebie zaklęciami i latają po pokoju. Pokazywał ludzkie uczucia, bo przecież czarodzieje to też ludzie :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o fuck xd no rzeczywiście. super , że nawet kąty od kont myle xdd

      niemniej jednak, cieszę się, że Ci się podobało ^^

      pozdrawiam, C.

      Usuń
  2. Pokazałaś ludzki upadek, bez żadnej cenzury. Pokazałaś to w tak rzeczywisty sposób, że aż brakuje mi słów. Ta miniaturka jest bardzo dramatyczna, ale piękna. Cieszę się, że potrafisz pisać takie teksty, które "chwytają za gardło i za serce". ;)

    Czasami życie staje się nie do zniesienia i próbujemy ulżyć sobie na różne sposoby.

    Owszem, koniec Rose jest porażką, ale wymagał on wiele odwagi. Być może wszystko schrzaniła, ale nie powinna niczego żałować. Los dał jej chwilę szczęścia, 26 miesięcy podczas, których (podkreślam) była ze Scorpiusem. Ten czas nie był stracony....

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. 56 year old Executive Secretary Rheta Vowell, hailing from Terrace Bay enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Kayaking. Took a trip to Historic Centre of Salvador de Bahia and drives a Jaguar E2A. tutaj sa wyniki

    OdpowiedzUsuń